Rozdział 76
Jak możesz sobie wyobrazić niecierpliwie czekałam na moment kiedy będę mogła opuścić łódź i już nigdy nie móc na nią wracać.
Przypłynęliśmy, otwarto górny luk i po tym jak lekarze wyciągnęli moją mamę byłam pierwsza w kolejce. Wbiegłam po drabinie i potem —
Chwiałam się na wybrzeżu i nie mogłam prosto chodzić, przez co skończyłam leżąc na piasku. Obserwowałam lekarzy spieszących się z moją mamą, marząc aby móc się czołgać, aby mieć ją na oku.
Kapitan Perry ukląkł obok mnie.
- Niedługo znów będziesz mogła normalnie chodzić - powiedział uprzejmie.
Czasem ironia cię odnajduję i uderza w twarz, prawda?
W każdym bądź razie przejdźmy do sceny kiedy siedzę przy stolę i piję fante.
Moja mama jest w szpitalu gdzie odkryli, że jest bardzo mocno odwodniona i z tego powodu podali jej kroplówki. Za każdym razem gdy przypominałam sobie, że jest już bezpieczna nowy podmuch ciepła wypełniał przez moje ciało.
I byłam z całym stadem, dłoń Kła była w mojej pod stołem. Przygnębiony, z powodu wielu nieudanych prób zrobienia dużych, glutowatych baniek, Gazzik opadł na swoje siedzenie. Kuks, Iggy i Angela jedli czwartą porcję lodów.
- Max! - Total wskoczył na moje krzesło i szczęśliwy lizał moją twarz. - Tak bardzo za wami tęskniłem! Cieszę się, że z twoją mamą wszystko w porządku Max. Bóg wie, jak ogromna jest strata weterynarza. Ooh Fanta!
Daliśmy mu jego fante i wbiliśmy w nią słomkę. Delikatnie pociągnął z niej.
- Tyle się wydarzyło! - Powiedział machając krótkim ogonem. - Tyle muszę wam opowiedzieć!
Akila podbiegła prowadząc Brigid i Johna do naszego stolika. Wydała kilka szczęśliwych szczeknięć i Total odwrócił się ode mnie.
- Muszę iść. Timmy jest w studni. Jeśli wiesz co mam na myśli. - Mrugnął i ruszył za Akillą, kiedy cała reszta próbowała nie myśleć za bardzo nad logiką jego ostatniej wypowiedzi.
- Max, Max, Max, Max, Max, Max, Max, Max!
- Ella! - Wstałam i zdołałam dobiec do mojej siostry nie przewracając się. Przytuliłyśmy się i kołysałyśmy i robiłyśmy te wszystkie inne, dziwne rzeczy, które robią ludzie kiedy się przytulają.
- Witaj Max.
Przestałam się kołysać i klepać Ellę. Poznałabym ten głos wszędzie. Odsunęłam się od mojej siostry.
- Jeb.
- Gdzie jest mama? - spytała Ella.
- Chodź, zaprowadzę cię. - Pociągnęłam ją w stronę szpitala ignorując Jeba.
Zatrzymałam się przed drzwiami prowadzących po mojej mamy, wciąż nie mogłam uwierzyć, że ona nadal tam jest, bezpieczna.
Po tym wszystkim Ella zasługiwała na trochę czasu sam na sam z mamą, dlatego szybko udałam się w drogę powrotną.
Uśmiechnięta, szczęśliwa i stosunkowo bezpieczna udałam się do kafeterii.
Szybki, ciemny ruch zwrócił moją uwagę, odwróciłam się i zobaczyłam Brigid znikająca za rogiem. Miała bardzo poważną minę.
Wiem, że szpiegowanie ludzi jest złe i że to jest nie poszanowanie ich prywatności, ale na szczęście nigdy nie zawracałam sobie głowy takimi bzdetami. Cicho przekradłam się do holu i zatrzymałam się na rogu.
Brigid mówiła do garniturów mocno gestykulując rękami. Cofnęłam się. Nigdy nie lubiłam garniturów.
Nie mogłam usłyszeć tego co mówili, więc chciałam odejść, ale potem ktoś jeszcze do nich dołączył. Podał wszystkim rękę. Brigid powitała go, a garnitury uśmiechnęły się i skinęły głowami.
To był pan Chu.
Uważaj na niego powiedział Głos.
I może na Brigid
Może? zapytałam z niedowierzaniem, powiedziałabym koniecznie.
Powiedziałbyś?
------------------------------------------------
Gdybyście nie zauważyli to możecie mnie obserwować ^^
Przypłynęliśmy, otwarto górny luk i po tym jak lekarze wyciągnęli moją mamę byłam pierwsza w kolejce. Wbiegłam po drabinie i potem —
Chwiałam się na wybrzeżu i nie mogłam prosto chodzić, przez co skończyłam leżąc na piasku. Obserwowałam lekarzy spieszących się z moją mamą, marząc aby móc się czołgać, aby mieć ją na oku.
Kapitan Perry ukląkł obok mnie.
- Niedługo znów będziesz mogła normalnie chodzić - powiedział uprzejmie.
Czasem ironia cię odnajduję i uderza w twarz, prawda?
W każdym bądź razie przejdźmy do sceny kiedy siedzę przy stolę i piję fante.
Moja mama jest w szpitalu gdzie odkryli, że jest bardzo mocno odwodniona i z tego powodu podali jej kroplówki. Za każdym razem gdy przypominałam sobie, że jest już bezpieczna nowy podmuch ciepła wypełniał przez moje ciało.
I byłam z całym stadem, dłoń Kła była w mojej pod stołem. Przygnębiony, z powodu wielu nieudanych prób zrobienia dużych, glutowatych baniek, Gazzik opadł na swoje siedzenie. Kuks, Iggy i Angela jedli czwartą porcję lodów.
- Max! - Total wskoczył na moje krzesło i szczęśliwy lizał moją twarz. - Tak bardzo za wami tęskniłem! Cieszę się, że z twoją mamą wszystko w porządku Max. Bóg wie, jak ogromna jest strata weterynarza. Ooh Fanta!
Daliśmy mu jego fante i wbiliśmy w nią słomkę. Delikatnie pociągnął z niej.
- Tyle się wydarzyło! - Powiedział machając krótkim ogonem. - Tyle muszę wam opowiedzieć!
Akila podbiegła prowadząc Brigid i Johna do naszego stolika. Wydała kilka szczęśliwych szczeknięć i Total odwrócił się ode mnie.
- Muszę iść. Timmy jest w studni. Jeśli wiesz co mam na myśli. - Mrugnął i ruszył za Akillą, kiedy cała reszta próbowała nie myśleć za bardzo nad logiką jego ostatniej wypowiedzi.
- Max, Max, Max, Max, Max, Max, Max, Max!
- Ella! - Wstałam i zdołałam dobiec do mojej siostry nie przewracając się. Przytuliłyśmy się i kołysałyśmy i robiłyśmy te wszystkie inne, dziwne rzeczy, które robią ludzie kiedy się przytulają.
- Witaj Max.
Przestałam się kołysać i klepać Ellę. Poznałabym ten głos wszędzie. Odsunęłam się od mojej siostry.
- Jeb.
- Gdzie jest mama? - spytała Ella.
- Chodź, zaprowadzę cię. - Pociągnęłam ją w stronę szpitala ignorując Jeba.
Zatrzymałam się przed drzwiami prowadzących po mojej mamy, wciąż nie mogłam uwierzyć, że ona nadal tam jest, bezpieczna.
Po tym wszystkim Ella zasługiwała na trochę czasu sam na sam z mamą, dlatego szybko udałam się w drogę powrotną.
Uśmiechnięta, szczęśliwa i stosunkowo bezpieczna udałam się do kafeterii.
Szybki, ciemny ruch zwrócił moją uwagę, odwróciłam się i zobaczyłam Brigid znikająca za rogiem. Miała bardzo poważną minę.
Wiem, że szpiegowanie ludzi jest złe i że to jest nie poszanowanie ich prywatności, ale na szczęście nigdy nie zawracałam sobie głowy takimi bzdetami. Cicho przekradłam się do holu i zatrzymałam się na rogu.
Brigid mówiła do garniturów mocno gestykulując rękami. Cofnęłam się. Nigdy nie lubiłam garniturów.
Nie mogłam usłyszeć tego co mówili, więc chciałam odejść, ale potem ktoś jeszcze do nich dołączył. Podał wszystkim rękę. Brigid powitała go, a garnitury uśmiechnęły się i skinęły głowami.
To był pan Chu.
Uważaj na niego powiedział Głos.
I może na Brigid
Może? zapytałam z niedowierzaniem, powiedziałabym koniecznie.
Powiedziałbyś?
------------------------------------------------
Gdybyście nie zauważyli to możecie mnie obserwować ^^
Jezu super : wielkie brawa naprawde , też bym chciała tak tlumaczyć po ang,czekam na reszte :) pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję, następny rozdział (epilog) ukaże się najpóźniej w poniedziałek ;)
Usuń