Rozdział 71

Trzasnęłam kolejny raz pięścią w guzik otwierający komorę powietrzną. Kapitan Perry i reszta byli tuż za mną, ale jeśli chcieli zostać wyssani to ich sprawa. Dziesięć sekund temu jeden z potworów przyspieszył w stronę Angeli. Ten obraz wypalił się w mojej głowie, przez co z każdą chwilą czułam się gorzej. Nie mogę uwierzyć, że po tym wszystkim co przeszliśmy, Angela w zasadzie miała popełnić samobójstwo przez morskiego potwora. Drzwi do komory otworzyły się, a ja poczułam wciąż przesiąknięte wilgocią powietrze.
Brigid chwyciła mnie za ramię
- Max nie- powiedziała. - Wiesz, że nie możesz tam iść. Najlepiej będzie dla nas wszystkich jeśli wydostaniemy się stąd jak najszybciej, zanim to coś zacznie atakować łódź. Pamiętasz co zrobili z Minessotą? Ta jest o wiele mniejsza i bardziej wrażliwa.
- Muszę iść po Angelę - warknęłam.
- Max, nie można jej pomóc - powiedziała Brigid bliska łez.
- Nie opuszczę jej - powiedziałam groźnie górując nad nią kilka cali. - Jeśli jest już za późno to przyniosę jej ciało. Nie ruszę się bez niej. - Spojrzałam na kapitana, Johna i resztę stada. - A teraz zejdźcie mi z drogi.
John popatrzył na mnie przez dłuższą chwilę, a następnie skinął głową i ostrożnie wyszedł z komory. Dotknął ramienia kapitana, który zmarszczył brwi i także wyszedł.
- Brigid - powiedział John. Łzy spływały jej po policzkach, ale puściła moją rękę i także wyszła zaraz po reszcie stada.
Oprócz Kła. Spojrzałam na niego.
- No dalej, spróbuj mnie powstrzymać. - Byłam gotowa się z nim pobić, byle tylko móc dotrzeć do Angeli. Zwinęłam dłonie w pięści.
- Chcę tylko powiedzieć, żebyś na siebie uważała - powiedział Kieł. Podszedł bliżej i odgarnął kilka opadających mi na oczy kosmyków. - I będę pilnować twoich pleców.
Skinął głową w kierunku drzwi.
O mój Boże. Wtedy to we mnie uderzyło: on był dla mnie idealny, jak nikt nigdy nie będzie doskonały dla mnie, był wszystkim jako przyjaciel i chłopak - kiedyś może nawet więcej. On był dla mnie. Ja naprawdę, naprawdę go kocham i to jest zupełnie nowy rodzaj miłości, nigdy nie czułam czegoś takiego, a wszystko co czułam wcześniej teraz wydawało się wyprane i szare w porównaniu z tym. Kochałam go każdą komórką w ciele, każdą myślą, każdym piórem i każdym oddechem.
Szkoda tylko, że prawdopodobnie idę na pewną śmierć.
Właśnie tam, na oczach reszty, oplotłam ramionami jego szyję i przecisnęłam usta do jego. Przez sekundę był sztywny, potem jego silne ramiona owinęły się wokół mnie tak mocno, że nie mogłam oddychać.
-zOMG (1) - usłyszałam szept Kuks.
Kieł nadal mnie całował, przekrzywiliśmy nasze głowy, aby być jeszcze bliżej. Mogłabym tam tak stać i pieścić jego usta do następnego tysiąclecia, ale Angela, albo to co z niej zostało, nadal było tam w tym ciemnym i zimnym oceanie. Niechętnie skończyłam pocałunek i odsunęłam się o krok. Obsydianowe oczy Kła błyszczały, a jego stoicka twarz wyrażała zdumienie.
- Muszę iść - powiedziałam cicho.
- Taa, wracaj szybko.
Kiwnęłam głową, a on uśmiechnął się krzywo.
Wyszedł tyłem z komory, wciąż wpatrując się we mnie. Drzwi zamknęły się z głośnym sykiem. A ja zdałam sobie sprawę jak głośno bije moje serce i jak bardzo przerażona jestem.
Byłam szaleńczo, głęboko, niewiarygodnie, radośnie i strasznie zakochana.
Byłam na samobójczej misji.
Zanim moja głowa eksplodowała pod wpływem moich myśli nacisnęłam przycisk, który przygotowywał ciśnienie w pomieszczeniu do otwarcia drzwi.
Mam nadzieję, że nie zostanę zmiażdżona tak samo jak Angela.
Drzwi uchyliły się, a ja zobaczyłam pierwszy ciemny błysk lodowatej i ciemnej wody.
Czas na przedstawienie, ludzie.
-----------------
Okey wiem, że nie jestem dobra w miłosnych scenach, przepraszam, naprawdę się starałam.
(1) zOMG to jest to samo co OMG (tak, tak to się pisze)

Komentarze

Popularne posty