Rozdział 70
- Zawracamy do bazy. Teraz. Musimy złożyć oficjalny raport. - Powiedział kapitan Perry kiedy już odzyskał głos.
- Czekaj! Ale co z znalezieniem mojej mamy? - Zapytałam.
- Ona musi być gdzieś tutaj - powiedział John. - W trakcie czekania na raport możemy dokładniej przeszukać okolicę.
- To tam to wyciek odpadów promieniotwórczych - odpowiedział kapitan Perry. - Kto wie gdzie to promieniowanie dotarło. Musimy to natychmiast zabezpieczyć.
- Przypłynęliśmy tu aby odnaleźć doktor - odparł John.
- Moją pracą jest chronić USA, do których należą Hawai i wody wokół nich. - powiedział kapitan z powagą.
Już się zastanawiałam, czy przez bunt dzieci-ptaków zdołalibyśmy objąć władzę na łodzi, gdy odezwała się Kuks.
- Gdzie jest Angela?
Jeśli przez te słowa w twoim sercu nie zapanował terror, to może przestać na chwilę zwracać uwagę.
W ciągu dwóch minut przeszukaliśmy całą łódź podwodną. Inżynier systemu ustalił, że ktoś cztery minuty temu otworzył śluzę powietrzną nurka.
- Nie mogła wejść do oceanu! - Krzyknął przerażony kapitan. - Ciśnienie na tej głębokości wynosi tonę na cal kwadratowy! Zostałaby natychmiast zmiażdżona!
- Albo... nie - powiedziałam wyglądając przez okno. Nawet przy święcących reflektorach trudno było coś dojrzeć. Dodatkowo M-geeki, które pospadały wzniosły tony piasku, które teraz jeszcze bardziej utrudniały widoczność. Mimo to dostrzegłam jasny kolor małego kombinezonu Angeli i błyszczące złotem jej unoszące się jak aureola włosy. Płynęła pieskiem z dala od łodzi i wcale nie wyglądała na zmiażdżoną.
- To niemożliwe... - powiedział oszołomiony kapitan.
- Zupełnie i całkowicie niemożliwe - potwierdził John. - Nie ma sposobu, aby ktoś przeżył na tej głębokości bez skafandra. To po prostu nie może się wydarzyć.
- Halo? - powiedziałam. - Jesteśmy dziećmi ze skrzydłami, teraz też ze skrzelami. My latamy. Angela może czytać w myślach, Iggy czuć kolory, Kuks przesuwać metale, a ty mi mówisz, że to jest nierealne, aby Angela sobie pływała poza łodzią podwodną? Czy mówiłam, że mamy skrzydła?- John zszokowany skinął głową.
- Ale to nadal jest... żaden kręgowiec... nie może... to jest prawie nie do pojęcia
- Bardziej niż cholerne skrzydła?!
Kapitan Perry spojrzał na mnie i odpowiedział poważnym głosem.
- Właściwie to tak, bardziej niż skrzydła, tego w żaden sposób nie da się wytłumaczyć.
- Oh - powiedziałam. - Dobrze - kaszlnęłam. - Sprowadźmy ją z powrotem. Macie tu jakieś ramiona, aby ja chwycić?
- Obawiam się, że nie - odparł kapitan Perry.
- Max - powiedziała Kuks, miała szeroko otwarte, przerażone oczy. Podbiegłam do niej i spojrzałam przez mętną wodę.
- Oh Jezu - westchnęłam.
Angela będąc Angelą była: 1. uparta 2. łamaczem reguł 3. nierozsądna 4. lekko myślna i 5. płynęła prosto na grupę potworów, które płynęły w naszą stronę z prędkością światła.
- Oni ją zabiją - powiedział blady Gazzik.
Tak pomyślałam ponuro, a potem przywrócę ją do życia i sama ją zabiję.
Jedna z kreatur zauważyła Angelę. Zwolnił, odwrócił się i uniósł głowę.
- O Bożę! - krzyknęła Kuks zasłaniając sobie oczy dłońmi - Max zrób coś!
Byłam już przy drzwiach.
- Otwórzcie je!
Komentarze
Prześlij komentarz