Rozdział 60
- Wolę łodzie niż okręty podwodne - powiedziałam. Spojrzałam w niebo nad nami i z powrotem na białą pianę, którą zostawialiśmy za sobą. Odetchnęłam głęboko, świeżym, słonym powietrzem, po opuszczeniu okrętu podwodnego ciągle czuję się jak w niebie. Byliśmy na największej łodzi morskiej stacji badawczej, która ma czterdzieści pięć stóp szerokości kadłuba, który starannie szatkuje wodę.
- Jesteśmy w okolicy promieniowania - oznajmiła Brigid patrząc na monitor. - Chodź Kieł, to naprawdę interesujące.
Zagryzłam wargę, aby nie krzyczeć. Kieł spojrzał na mnie z ukosa, a następnie zszedł pod pokład do Bigid. Pół godziny później byliśmy tak daleko, że nawet my ledwie widzieliśmy ląd. Silniki łodzi zatrzymały się, ale woda była tutaj za głęboka dla naszej kotwicy. Nie mogłam nic na to poradzić, przebiegłam przez pokład łodzi i skoczyłam w powietrze. Uwolniłam moje skrzydła, wystawiając je na ciepły wiatr, wspinając się leniwie spiralami do słońca. Po chwili dołączyli do mnie Gazzik, Kuks, Iggy, Angela i Total. Wszyscy oprócz Kła. Starałam się nie myśleć o jego ciemnej głowie pochylającej się nad dr. Niesamowitą, kiedy szeptali o interesujących mapach. Na razie chciałam się cieszyć tylko lataniem. Sześć miesięcy temu lataliśmy po kilka godzin dziennie. Skrzydła były naszym głównym środkiem transportu. Moje skrzydła były silne i niestrudzone. Po kilku dniach chodzenia czułam się dziwnie. Ostatnio spędziłam dużo czasu w samolotach, autach lub łodziach podwodnych, ale dzisiaj mogę cieszyć się słońcem i ćwiczeniami powodującymi, że czułam promieniujące ciepło od piór.
- Czuję się tak dobrze - powiedział. Iggy.
- Taaaaak - zgodził się Gazzk.
- Nie chcę znowu zakładać khaki - odpowiedziała Kuks powoli zataczając ogromne koło. Przez chwilę żyliśmy wśród jastrzębi, a następnie z nietoperzami. To od nich nauczyliśmy się wszelkich rodzajów manewrów i zawsze cieszyłam się kiedy wykonywaliśmy je w powietrzu. To jest czas kiedy rzeczywiście nie czuję się jak człowiek i mogę porzucić ludzkie problemy. Jak na przykład zniknięcie mamy, albo Kieł, albo Brigid, albo mój przychodzący i odchodzący Głos. W takich chwilach mogłam...
- Agh!!
Coś twardego i mokrego wylądowało na moim ramieniu, zalewając moją koszulę. Popatrzyłam gorączkowo na plecy mając nadzieję nie widzieć tam krwi. Wydawało się, że... wydawało się, że...
Popatrzyłam w górę na Gazzika zgiętego w pół ze śmiechu, śmiał się tak bardzo, że wręcz parskał. Wziął się w garść i wyciągnął kolejny balon spod kurtki. Kuks pisnęła, gdy pomimo jej wymijających ruchów Gazzik i tak trafił dwa razy w jej głowę.
- Moje włosy! - Krzyknęła, gdy woda zaczęła skapywać na oczy. - Wiesz co woda z nimi robi!
Iggy zarechotał i wyciągnął swój arsenał. On z Gazzikiem obrzucali Angelę, Kuks i mnie balonami z wodą. Nie mam pojęcia jak unieśli się tak wysoko z taką ilością balonów napełnionych wodą. I skąd mają balony? To nie tak, że ostatnio poszliśmy sobie do sklepu z balonami.
- Au!- krzyknęłam. - Przestańcie, obydwaj! Dopadnę was!
Graliśmy w pościg z wodnymi bombami przez długi czas. W pewny momencie złapałam nogę Gazzika i potrząsałam nim do góry nogami, tak aby wyleciały z niego wszystkie balony. Kuks i Angela unoszące się pod nim łapały je. Zdobyte przez nas balony wykorzystałyśmy na Gazziku i Iggym. Czysta i dobra zabawa rozśmieszyła wszystkich, oprócz Kła. Wreszcie opadliśmy trochę niżej z zaczerwionymi twarzami, zmierzwionymi włosami, przekrwionymi oczami od bryzy i polikami bolącymi od ciągłego śmiechu. Widziałam czekającego nieruchomo na pokładzie Kła. Kilku naukowców patrzyło jak wracamy przez lornetki. Kiedy byliśmy około 60 stóp od łodzi Angela nagle coś zauważyła.
- Patrz! - krzyknęła wskazując coś pod powierzchnią wody. - To coś jest duże i ciemne, i nie jest wielorybem!
Spojrzałam i zobaczyłam go: ciemny nierówny kształt nurkował głąbiej pod wodę. Po chwili już go nie było. Wylądowałam bezgłośnie na pokładzie.
- Właśnie zobaczyliśmy coś w wodzie - powiedziałam lekko dysząc. - Popłynęło zbyt głęboko abyśmy mogli go dostrzec, ale nie jest daleko.
- Musimy to zbadać - powiedziała stanowczo Angela wchodząc na balustradę i szykując się do skoku.
- Stój! - Zawołałam. - Wymyślmy jakiś plan przed skokiem, dobrze?
- Popieram - powiedziała Brigid. - zbieramy sygnały promieniowania, ale nie wiemy skąd one pochodzą. Chciałabym poświęcić temu więcej czasu.
- Och - Anegla pokiwała głową z rozsądkiem, którego ostatnio jej brakuje. - Ale ja już jestem gotowa.
Powiedziała i wyskoczyła za burtę.
Mam ochotę zabić tego dzieciaka.
- Jesteśmy w okolicy promieniowania - oznajmiła Brigid patrząc na monitor. - Chodź Kieł, to naprawdę interesujące.
Zagryzłam wargę, aby nie krzyczeć. Kieł spojrzał na mnie z ukosa, a następnie zszedł pod pokład do Bigid. Pół godziny później byliśmy tak daleko, że nawet my ledwie widzieliśmy ląd. Silniki łodzi zatrzymały się, ale woda była tutaj za głęboka dla naszej kotwicy. Nie mogłam nic na to poradzić, przebiegłam przez pokład łodzi i skoczyłam w powietrze. Uwolniłam moje skrzydła, wystawiając je na ciepły wiatr, wspinając się leniwie spiralami do słońca. Po chwili dołączyli do mnie Gazzik, Kuks, Iggy, Angela i Total. Wszyscy oprócz Kła. Starałam się nie myśleć o jego ciemnej głowie pochylającej się nad dr. Niesamowitą, kiedy szeptali o interesujących mapach. Na razie chciałam się cieszyć tylko lataniem. Sześć miesięcy temu lataliśmy po kilka godzin dziennie. Skrzydła były naszym głównym środkiem transportu. Moje skrzydła były silne i niestrudzone. Po kilku dniach chodzenia czułam się dziwnie. Ostatnio spędziłam dużo czasu w samolotach, autach lub łodziach podwodnych, ale dzisiaj mogę cieszyć się słońcem i ćwiczeniami powodującymi, że czułam promieniujące ciepło od piór.
- Czuję się tak dobrze - powiedział. Iggy.
- Taaaaak - zgodził się Gazzk.
- Nie chcę znowu zakładać khaki - odpowiedziała Kuks powoli zataczając ogromne koło. Przez chwilę żyliśmy wśród jastrzębi, a następnie z nietoperzami. To od nich nauczyliśmy się wszelkich rodzajów manewrów i zawsze cieszyłam się kiedy wykonywaliśmy je w powietrzu. To jest czas kiedy rzeczywiście nie czuję się jak człowiek i mogę porzucić ludzkie problemy. Jak na przykład zniknięcie mamy, albo Kieł, albo Brigid, albo mój przychodzący i odchodzący Głos. W takich chwilach mogłam...
- Agh!!
Coś twardego i mokrego wylądowało na moim ramieniu, zalewając moją koszulę. Popatrzyłam gorączkowo na plecy mając nadzieję nie widzieć tam krwi. Wydawało się, że... wydawało się, że...
Popatrzyłam w górę na Gazzika zgiętego w pół ze śmiechu, śmiał się tak bardzo, że wręcz parskał. Wziął się w garść i wyciągnął kolejny balon spod kurtki. Kuks pisnęła, gdy pomimo jej wymijających ruchów Gazzik i tak trafił dwa razy w jej głowę.
- Moje włosy! - Krzyknęła, gdy woda zaczęła skapywać na oczy. - Wiesz co woda z nimi robi!
Iggy zarechotał i wyciągnął swój arsenał. On z Gazzikiem obrzucali Angelę, Kuks i mnie balonami z wodą. Nie mam pojęcia jak unieśli się tak wysoko z taką ilością balonów napełnionych wodą. I skąd mają balony? To nie tak, że ostatnio poszliśmy sobie do sklepu z balonami.
- Au!- krzyknęłam. - Przestańcie, obydwaj! Dopadnę was!
Graliśmy w pościg z wodnymi bombami przez długi czas. W pewny momencie złapałam nogę Gazzika i potrząsałam nim do góry nogami, tak aby wyleciały z niego wszystkie balony. Kuks i Angela unoszące się pod nim łapały je. Zdobyte przez nas balony wykorzystałyśmy na Gazziku i Iggym. Czysta i dobra zabawa rozśmieszyła wszystkich, oprócz Kła. Wreszcie opadliśmy trochę niżej z zaczerwionymi twarzami, zmierzwionymi włosami, przekrwionymi oczami od bryzy i polikami bolącymi od ciągłego śmiechu. Widziałam czekającego nieruchomo na pokładzie Kła. Kilku naukowców patrzyło jak wracamy przez lornetki. Kiedy byliśmy około 60 stóp od łodzi Angela nagle coś zauważyła.
- Patrz! - krzyknęła wskazując coś pod powierzchnią wody. - To coś jest duże i ciemne, i nie jest wielorybem!
Spojrzałam i zobaczyłam go: ciemny nierówny kształt nurkował głąbiej pod wodę. Po chwili już go nie było. Wylądowałam bezgłośnie na pokładzie.
- Właśnie zobaczyliśmy coś w wodzie - powiedziałam lekko dysząc. - Popłynęło zbyt głęboko abyśmy mogli go dostrzec, ale nie jest daleko.
- Musimy to zbadać - powiedziała stanowczo Angela wchodząc na balustradę i szykując się do skoku.
- Stój! - Zawołałam. - Wymyślmy jakiś plan przed skokiem, dobrze?
- Popieram - powiedziała Brigid. - zbieramy sygnały promieniowania, ale nie wiemy skąd one pochodzą. Chciałabym poświęcić temu więcej czasu.
- Och - Anegla pokiwała głową z rozsądkiem, którego ostatnio jej brakuje. - Ale ja już jestem gotowa.
Powiedziała i wyskoczyła za burtę.
Mam ochotę zabić tego dzieciaka.
Komentarze
Prześlij komentarz