rozdział 56

Prowadziłam sporo samochodów i wszelakiego rodzaju dziwnie napędzane pojazdy, jak autobus szkolny czy czołg. Oto kilka wskazówek: autobusy nie skręcają dobrze, a czołgi śmierdzą jak stare skarpetki na siłownie. Nigdy nie ukradłabym Tritona, ale obserwowałam załogę dookoła i pomyślałam, że mogłabym to zrobić. Nikt nawet nie próbował nas powstrzymać. Gazzik i ja biegliśmy do komory ciśnieniowej. Triton spokojnie na nas czekał.
- Ale suuuper - westchnął Gazzik. - Gdzie są kluczyki?
- Nie ma kluczyków - powiedziałam. - Są przyciski.
Gazzik położył metalowe pudełko w pobliżu jednego z ramion, a potem wdrapał się do kopuły i otworzył właz. Spadliśmy w dół na siedzenia i zaczęłam klikać przyciski, mając nadzieję, że robię to w odpowiedniej kolejności, bo widziałam to tylko raz. Gazzik szczelnie zamknął klapę, panele oświetliły wnętrze. Wyglądał na wstrząśniętego, a ja nie byłam ani trochę szczęśliwsza niż za pierwszym razem. Wtedy to do mnie dotarło, pośród wszystkich migających świateł i alarmów, i wszystkich dźwięków, które stawały się coraz głośniejsze, kiedy moja zmrożona ręka jest na pojedynczym joysticku, który operował  łodzią, uświadomiłam sobie, że jestem w niewielkim, szczelnym pojemniku... z Gazzikiem. Nie jestem bardzo religijna, ale w tamtej chwili zaczęłam się modlić do wszystkich bóstw jakie znałam. Proszę, nie pozwólcie mieć Gazzikowi jeden z jego epizodów, proszę. Wtem wtrącił się głos Max, zaczynaj. Racja, racja. Pilotem otworzyłam drzwi komory i spuściłam nas do oceanu.
- Gaz musisz użyć tego do kontroli ramion - powiedziałam, wskazując palcem. Dr. Akana zebrała nimi małe próbki wody. - Podnieś swoje metalowe pudełko.
Gazzik złapał proste urządzenie do sterowania i złapał pudełko za pomocą pazura. Potem uderzył w mojego pilota. Nagle drzwi otworzyły się, a Triton niezdarnie wpadł do oceanu, pomimo moich starań do utrzymania poziomu. Było ciemno, wyjrzałam z bańki pleksy, nie chcąc włączać reflektorów. Stealth [1] jest tutaj podpowiedzią, byliśmy tutaj ukradkiem, a żółta trzy tonowa łódź podwodna nie wtapia się w tło.
- Nie mogę powiedzieć skąd pochodzi hałas - odezwał się Gazzik. - Musimy opłynąć całą łódź.
Kiwnęłam głową i szarpnęło nas do przodu.
- Może ja będę prowadzić? - Zaoferował Gazzik.
- Zamknij się - powiedziałam z koncentracją. Zaczęliśmy szybko tonąć, a ja gorączkowo pracowałam dźwignią, aby nas ustabilizować. Nienawidzę tego. Nienawidziłam tego zupełnie nowym rodzajem nienawiści, że prawdopodobnie powinnam powstrzymać Mr. Chu. Pot wstąpił na moje czoło, a ręka ściskająca za mocno yoisticka bolała od skurczy. Ale mam pod nami Minessotę i zaczęłam spływać w dół wzdłuż jej boku. Gazzik dobrze manewrował ramionami, chociaż na początku uderzył w statek.
-Przepraszam, przepraszam - mruknął szybko.
- Widzisz coś? - zapytałam.
- To znaczy oprócz łodzi wielkości stadionu piłkarskiego i kilku ryb? Nie.
Byłam coraz lepsza w jeździe puszką. Co robi reszta? Czy są gotowi do ewakuacji?
Puk, puk prawie krzyknęłam, gdy coś zapukało w górę Tritona. Jeśli bum-boty nas uwięziły...
Uśmiechnięta Angela spojrzała na nas. Moje oczy prawie wyskoczyły. Ona, ona zrobiła to ponownie, po tym jak jej zakazałam! Zaczęłam na  nią krzyczeć, ale ona mnie ignorowała, zamiast tego wskazała na rufę Minessoty. Pchnęłam joystick do przodu i po kilku sekundach zobaczyłam, przed czym chciała mnie ostrzec. Było ich ośmiu. Jeden dzierżąc podwodny palnik spawalniczy próbował przebić kadłub okrętu. Angela! Płyń za nami! Schowaj się! Krzyknęłam tak głośno jak tylko mogłam. Oczywiście opuściła nas i podpłynęła do bum-botów. Włączyłam reflektory i ponownie pchnęłam joystick do przodu próbując jakkolwiek zwiększyć prędkość. Tworzyłam plany jak za pomocą jednego z ramion złapać Angelę, ale po dwóch sekundach była tak blisko nich, że mogła dotknąć ich głów. Natychmiast porzucili pracę i zwrócili uwagę na nią. Ustawili się wokół niej, a ja widziałam ich pracujące silniki.
- Widzisz ją? -  zapytałam w napięciu Gazzika.
- Ugh-ehh - Jego głos brzmiał jakby się zakrztusić. - Oni ją otoczyli, więc nie mogę użyć bomby. 
Ruszyłam powoli ku nim. 8 M-Geeków były skupiskiem metalu, narzędzi i broni jasno świecących w moich reflektorach. I nigdzie nie było śladu Angeli. 
-------------------------------------------------------
[1] techniki mające na celu zmniejszenie możliwości wykrycia obiektu znanymi metodami obserwacji: począwszy od ludzkiego wzroku, na metodach stricte technicznych kończąc.
-------------------------------------------------------
Specjalnie czekałam do 22 żeby was wkurzyć :*
A tak na serio to podziwiam was, że jeszcze tu jesteście :Pi nawet sobie nie wyobrażacie ile radości mi sprawiacie (a gdy widzę komentarze to skaczę, dosłownie :) )
Następny rozdział w sobotę :*

Komentarze

Popularne posty