Rozdział 55
Krótkie podsumowanie: paranoicznie klaustrofobiczne dzieci-ptaki uwięzione na tłocznej puszce śmierci marynarki, zanurzone tysiące stóp pod powierzchnią wody, dodatkowo wstrząsający odgłos miażdżenia i brak światła. Macie ten obraz? Teraz zwiększ adrenalinę o 400 procent. Dodaj strach. I mocno wymieszaj.
- To nie brzmi dobrze - powiedziałam, próbując być spokojnym pewnym siebie liderem, pomimo że każda komórka w moim ciele wrzeszczy, że umrę pod wodą, gdzie skończę jako karma dla ryb. Zapaliły się światła awaryjne i oświeciły wszystko na bursztynowo. Alarm wył tak jak we wszystkich starych filmach o podwodnych katastrofach. To jest jedyne co możesz usłyszeć, zanim łódź totalnie się nie zepsuje. Otworzyłam drzwi i zobaczyłam marynarzy biegających w tylko sobie znanych kierunkach i powodach.
- Szkoda, że nie poleciałem do Francji - jęknął cicho Total.
Na korytarzu alarm był głośniejszy. Najgorsze było to, że nie wiedziałam co robić. Zawsze wiedziałam, widziałam jakieś wyjście. Przepełniona pomysłami jak wyjść z każdej najgorszej sytuacji. Mieszanina bezwzględnego sprytu, umiejętności bojowych i przewinienia stoickiej wytrzymałości to ja i przez to zaszliśmy tak daleko. Ale nic z tego nie przyda się w tej chwili. Aby zachować twarz zaczęłam szczekać rozkaz.
- Idziemy do przodu do głównego luku. Jeśli będziemy musieli opuścić statek, tamtędy uciekniemy.
Poczekaliśmy na przerwę między biegnącymi żeglarzami i rzuciliśmy się do korytarza i rzuciliśmy się pędem do przodu. Zajęło wieczność przeskoczenie wszystkich progów, wokół nas marynarze biegali z rzeczami o uszczelnienia. Nagle Angela zatrzymała się, przez co wszyscy na nią wpadliśmy.
- Angela, idź! - krzyknęłam
- Nie, czekaj - powiedziała unosząc rękę.
- Nie możemy czekać! Musimy iść do przodu! Rusz się!
- Czekaj - upierała się - to dumb-boty
- Coooo?
- To ci z M-Geeks, dumb-boty - powiedziała. - Próbują się dostać do środka.
Pięknie, po prostu pięknie. Mogę walczyć na powierzchni lub w powietrzu, ale pod wodą. Wyobraziłam sobie jak M-Geeks przewiercają się przez ściany łodzi, która napełnia się wodą z nami w środku.
- Dobrze - postanowiłam. - Musimy je powstrzymać. Wezmę Tritona
- Czy to ma broń? - zapytał Iggy.
- Nie, ale ma długie ramiona ze szczypcami - odpowiedziałam. - Może uda mi się nimi walić, lub je wbić w coś
- Proszę, weź to - Powiedział Gazzik wpychając mi w ręce metalową apteczkę. - Jest wodoodporny. Możesz wsadzić to w szczypce. I tu jest pilot. Nie siadaj na nim, ani nic takiego. Naciśnij przycisk, aby obejrzeć film na DVD. Użyj szczypiec, aby wrzucić go na M-Geeks. Zrób to szybko.
-W porządku. Idźcie dalej - powiedziałam. - Szybko was dogonię.
- Idę z tobą - powiedział Kieł.
Spojrzałam na niego
- Musisz zadbać o resztę - powiedziałam cicho do niego.
Dopiero po chwili skonfliktowany kiwnął głową.
- Ja pójdę - powiedział Gazzik. - Umiem to obsługiwać.
Nienawidziłam się za swoją odpowiedź, ale wiedziałam, że tylko on umie to zrobić.
- Dobrze.
- Idę z wami - powiedziała Angela.
- Nie, Angela proszę - powiedziałam starając się nie błagać - Proszę, zostań z Kłem.
- Nie, chcę iść z wami.
Znowu ta mina.
- Angela chodź ze mną - powiedział Kieł chwytając ją za rękę. - Iggy, Kuks idziemy.
Wszyscy szybko udali się do hali, oprócz Angeli, którą ciągnął Kieł. Patrzyłam w ciemny korytarz za nimi, mając nadzieję, że to nie ostatni raz kiedy się widzimy. Zwróciłam się do Gazzika.
- Chodźmy, mamy Tritona do skradnięcia i dumb-boty do zabicia.
- To nie brzmi dobrze - powiedziałam, próbując być spokojnym pewnym siebie liderem, pomimo że każda komórka w moim ciele wrzeszczy, że umrę pod wodą, gdzie skończę jako karma dla ryb. Zapaliły się światła awaryjne i oświeciły wszystko na bursztynowo. Alarm wył tak jak we wszystkich starych filmach o podwodnych katastrofach. To jest jedyne co możesz usłyszeć, zanim łódź totalnie się nie zepsuje. Otworzyłam drzwi i zobaczyłam marynarzy biegających w tylko sobie znanych kierunkach i powodach.
- Szkoda, że nie poleciałem do Francji - jęknął cicho Total.
Na korytarzu alarm był głośniejszy. Najgorsze było to, że nie wiedziałam co robić. Zawsze wiedziałam, widziałam jakieś wyjście. Przepełniona pomysłami jak wyjść z każdej najgorszej sytuacji. Mieszanina bezwzględnego sprytu, umiejętności bojowych i przewinienia stoickiej wytrzymałości to ja i przez to zaszliśmy tak daleko. Ale nic z tego nie przyda się w tej chwili. Aby zachować twarz zaczęłam szczekać rozkaz.
- Idziemy do przodu do głównego luku. Jeśli będziemy musieli opuścić statek, tamtędy uciekniemy.
Poczekaliśmy na przerwę między biegnącymi żeglarzami i rzuciliśmy się do korytarza i rzuciliśmy się pędem do przodu. Zajęło wieczność przeskoczenie wszystkich progów, wokół nas marynarze biegali z rzeczami o uszczelnienia. Nagle Angela zatrzymała się, przez co wszyscy na nią wpadliśmy.
- Angela, idź! - krzyknęłam
- Nie, czekaj - powiedziała unosząc rękę.
- Nie możemy czekać! Musimy iść do przodu! Rusz się!
- Czekaj - upierała się - to dumb-boty
- Coooo?
- To ci z M-Geeks, dumb-boty - powiedziała. - Próbują się dostać do środka.
Pięknie, po prostu pięknie. Mogę walczyć na powierzchni lub w powietrzu, ale pod wodą. Wyobraziłam sobie jak M-Geeks przewiercają się przez ściany łodzi, która napełnia się wodą z nami w środku.
- Dobrze - postanowiłam. - Musimy je powstrzymać. Wezmę Tritona
- Czy to ma broń? - zapytał Iggy.
- Nie, ale ma długie ramiona ze szczypcami - odpowiedziałam. - Może uda mi się nimi walić, lub je wbić w coś
- Proszę, weź to - Powiedział Gazzik wpychając mi w ręce metalową apteczkę. - Jest wodoodporny. Możesz wsadzić to w szczypce. I tu jest pilot. Nie siadaj na nim, ani nic takiego. Naciśnij przycisk, aby obejrzeć film na DVD. Użyj szczypiec, aby wrzucić go na M-Geeks. Zrób to szybko.
-W porządku. Idźcie dalej - powiedziałam. - Szybko was dogonię.
- Idę z tobą - powiedział Kieł.
Spojrzałam na niego
- Musisz zadbać o resztę - powiedziałam cicho do niego.
Dopiero po chwili skonfliktowany kiwnął głową.
- Ja pójdę - powiedział Gazzik. - Umiem to obsługiwać.
Nienawidziłam się za swoją odpowiedź, ale wiedziałam, że tylko on umie to zrobić.
- Dobrze.
- Idę z wami - powiedziała Angela.
- Nie, Angela proszę - powiedziałam starając się nie błagać - Proszę, zostań z Kłem.
- Nie, chcę iść z wami.
Znowu ta mina.
- Angela chodź ze mną - powiedział Kieł chwytając ją za rękę. - Iggy, Kuks idziemy.
Wszyscy szybko udali się do hali, oprócz Angeli, którą ciągnął Kieł. Patrzyłam w ciemny korytarz za nimi, mając nadzieję, że to nie ostatni raz kiedy się widzimy. Zwróciłam się do Gazzika.
- Chodźmy, mamy Tritona do skradnięcia i dumb-boty do zabicia.
Komentarze
Prześlij komentarz