rozdział 52

- Są tylko trzy miejsca -  powiedziałam Angeli, której twarz przybierała coraz bardziej buntowniczy wyraz.
- Powinnam iść, ponieważ mogę coś usłyszeć - powiedziała krzyżując ramiona na klatce piersiowej.
Wiedziałam, że przez "słyszeć" miała na myśli telepatyczne grzebanie w czyimś mózgu.
- To zbyt niebezpieczne. - powiedziałam stanowczo, chodź to był dość słaby argument, ze względu na to ile razy już mogliśmy umrzeć
- Max. - spojrzała na mnie, a ja sobie przypomniałam, że ona może także manipulować czyimiś myślami.
- Nie każ mi nakładać tobie czapki z foli - ostrzegłam ją - spójrz, członek załogi musi z nami iść, bo wie jak to obsługiwać, dr Akana też musi iść, bo wie na co będziemy tam patrzeć i ja muszę tam iść, bo (a) jestem liderem, oraz (b) szukamy mojej mamy, oraz (c) bo tak powiedziałam. Kapujesz?
Również skrzyżowałam swoje ramiona i popatrzyłam na nią z góry.
- Angela, kochanie masz tylko sześc lat - powiedziała słodko dr Akana
- Siedem - powiedziała z uporem.
- Od kiedy siedem? Och nie ważne - powiedziałam coraz bardzie rozdrażniona. Żadne z nas nie wiedziało kiedy się urodziło więc sobie wybraliśmy. Lata temu dawaliśmy sobie prezenty, ale tak naprawdę nigdy nie śledziliśmy ich bardzo uważnie.
- Mam siedem lat - Angela nie chciała ustąpić.
- Dobrze, więc ja mam siedemnaście - powiedziałam. - nie jedziesz.
Mała łódź podwodna była trzy osobowa. Z góry wyglądała jak dmuchana bańka. Można było przez nią oglądać ocean. Nasza obecna łódź nie miała okien. Powtarzam, nie ma okien. Zero. Nada Zamiast tego załoga oglądała wszystko na małych monitorach. Ale teraz miałam okazję znaleźć się w wielkiej bańce i wszystko zobaczyć. Wszystko jest lepsze od tkwienia tutaj. Przetarłam dłonie.
- Zróbmy to.
10 minut później otworzył się dolny właz, a my spaliśmy w otchłań oceanu. Nie było dużo światła, ale ponieważ wokół Hawajów woda jest czysta nie było zupełnie ciemno. Następnie załogant włączył reflektory. To było niesamowite nasz własny podwodny pokaz. Nad nami była ogromna U. S. S. Minnesota  Ale ryba! Wszędzie tu były ryby. We wszystkich rozmiarach. I wszystkie poruszały się wolno... bardzo wolno.
- To jest tuńczyk żółto-płetwy - powiedziała dr Akana - mogą osiągnąć nawet do siedmiu stóp długości.
- Co to za jeden?! - powiedziałam wskazując na ogromną srebrną rybę z pomarańczowymi płetwami.
- To Lampris - powiedział członek załogi. -  Są bardzo smaczne.
- Jest prawie tak duży jak ja - dodałam.
- Jestem pewna, że waży więcej - odpowiedziała dr. Akana z uśmiechem
- Popatrz tu są też żółwie! - rzeczywiście żółw wielkości standardowego pudla płynął sobie wolno przed naszą łodzią.
- Wszystko pod wodą jest takie wolne - oprócz zauważonych przez nas ryb wielkości sofy wokół nas pływa tysiące mniejszych w każdej kombinacji koloru i kształtu jakiej tylko można sobie wyobrazić i nie tylko.
- Nie wszystko, ryby mogą uciec bardzo szybko jeśli wyczują zagrożenie - powiedziała dr. Akana - Teraz jesteśmy około 6 mil od miejsca gdzie po raz pierwszy zauważyliśmy masowe śmierci ryb, ale chciałam sprawdzić - jej słowa zostały połknięte przez westchnienie. - O mój boże! Co to jest?!
Moja głowa odwróciła się kierunku w którym patrzyła.
Nie pomyślałam. Tylko nie to.

Komentarze

Popularne posty