Rozdział 41
41
Czy to jest randka? Te cztery słowa
buczały mi w głowie. To był moment, aby stary głos powrócił. Stare tempo też
może wrócić. Chciałabym usłyszeć kogoś kto choćby udawał, że jest racjonalny.
Całość była jak marzenie. Wiedziałam tylko, że jesteśmy w Honolulu. Były
uroczyste latarnie, sklepy, tłumy ludzi żeglarze w mundurach, ocean i… Kieł i
ja. Jedliśmy lody trzymając się z ręce. A stado było bezpieczne w ogromnej
bazie marynarki US. Jeśli życie może być jeszcze lepsze, to nie myślę, abym
mogła je wziąć. Chciałam aby czas stanął. Moja skóra mrowiła, mózg urządzał
wyścigi, a wszystko cokolwiek to było wydawało się ekstra, ekstra zabawa,
ekstra jedzenie, ekstra pięknie. Dłoń Która trzymała Kła wydawała się mieć trzy
razy więcej receptorów zmysłowych, a ja miałam nadzieję, że to nie jest nowa
umiejętność. Wciąż martwiłam się czy nadal oddycham. Tak się czuję na
randce. I piękna część? Kieł podoba się
dr. Przepięknej, ale odrzucił ją dla mnie i lodów.
- Max –właśnie zdałam sobie sprawę, że
Kieł wypowiedział moje imię trzy razy. Teraz zatrzymał się i spojrzał na mnie.
– Wszystko w porządku? Głos znowu daje ci instrukcje?
- Jest w środku krzyżówki dnia.
Uśmiechnął się i poszedł dalej.
- Nie, ja po prostu zastanawiałam się –
powiedziałam liżąc swoje lody. Podwójna porcja miętowej czekolady i
pomarańczowy sorbet. Dwa wspaniałe smaki, pasujące do siebie idealnie.
- Jutro wkraczamy do akcji – powiedział.
– To ostatnia szansa bycia na przestrzeni.
- Wiem. Mam tylko nadzieję…
-Wiem. Jestem pewien, że u niej wszystko
w porządku. Będziemy tam na czas. I obiecuję ci, dam tobie jej porywaczy.
On zna mnie tak dobrze.
- Dzięki, to jest po prostu jest
wystarczająco złe by martwić się o stado. Kuks czuje się dobrze, jesteśmy tu wszyscy
razem, jesteśmy bezpieczni? Nie znoszę chodzić w coraz większym kółku wiesz.
Mogę się martwić tylko o to, że eksploduje mi głowa.
Pokiwał głową.
- Wiesz, że jestem przy tobie. Nie jesteś
sama.
Przez chwilę nie mogłam mówić.
Przełknęłam ślinę i zrobiłam stożek z sorbetu.
- Dzięki – powiedziałam. – wiem.
Nagle znaleźliśmy się przy barierkach i
patrzyliśmy na wodę.
- Och czy to jest ocean?
- To wciąż się pojawia. Co z wyspami i
wszystkim.
Kieł puścił moją dłoń i objął mnie. Jego
ciepło piekło moją skórę przez kurtkę. I naprawdę, naprawdę miałam nadzieję, że
nie wyrosło mi karylion nowych zakończeń nerwowych. Tak, takie chwile były o
wiele lepsze od bólu i tortur. Ale zgadnij któremu bym się sprzeciwiła??
Skończyłam swój stożek, ssanie lodu z
otworu w dnie i zdałam sobie sprawę jak tandetne to było. Ups. Wytarłam ręce o
spodnie. I spojrzałam na błękit oceanu i księżyc wiedząc, że moja mama gdzieś tam
jest. Wtedy zdałam sobie sprawę, że mimo to czułam się szczęśliwa? Bezpieczna?
Kompletna? Nie wiem jak to nazwać. Nie było to coś co czułam w stosunkach
rodzinnych. Po prostu wiem, że nie chcę, aby ta noc się kończyła. To znaczy, ja
chcę, bo oczywiście po tej nocy uratujemy moją mamę. Po za tym nie chcę, aby to
noc się kończyła.
- Max – wsunął mi dwa palce pod brodę. –
mam nadzieję, że to nie jest niezręczne – delikatnie odwrócił mnie twarzą do
niego. – znowu jesteś milion mil stąd.
- Przepraszam – po raz kolejny przeklęłam
Jeda za to, że nie wstrzyknął do mojego DNA dar przekonywania.
- Niepokoisz się swoją mamą? Chcesz
wrócić?
- nie- spojrzałam na niego – nie. Ze mną
wszystko w porządku. Jestem trochę przytłoczona – dodałam kilka kaszlnięć. –
Chcę tu zostać. Chcę być z tobą.
W jego oczach coś się zaświeciło.
-Tak?
Kiwnęłam głową
- Więc… wybrałaś mnie?
Dobra jeśli to czuje zakochana osoba,
niech ktoś mnie zabiję. (nie dosłownie nadgorliwy czytelniku). Ale tego wszystkiego było za dużo. Za dużo
emocji, za dużo szczęścia, za dużo tęsknoty, a może za dużo lodów… Musiałam się
chwycić dwoma rękami metalowego pętu Żeby nie rzucić się nad nim.
Tough
it out, Max, powiedziałam sobie. A może to był głos.
Ale to nie ma znaczenia, bo wtedy Kieł
pochylił się i pocałował mnie a ja objęłam go ramionami, tam na oczach
wszystkich ludzi. Całowałam go wszystkim, czym miałam.
A później wszystko do cholery się
rozsypało.
Oczywiście, bo takie jest moje życie.
Komentarze
Prześlij komentarz