Rozdział 38
38
Porucznik khaki, która naprawdę nazywała
się Morgan usiadła przy biurku czytając raport Podpułkownika Palmera. Raz na
jakiś czas patrzyła na nas jakby nie mogła w to uwierzyć. W końcu odłożyła go
i splotła razem palce.
- Więc mówisz, że te dzieci z łatwością
mogą przebiec 4 mile z ciężkimi paczkami?
- Tak proszę pani – odpowiedział
podpułkownik.
- Są lepsi od reszty kadetów pod każdym
względem?
- Tak proszę pani.
- Ośmiolatek pokonał kadeta w walce
wręcz?
- Tak proszę pani. Tak samo jak
sześciolatka. Ona właściwie pokonała także instruktora.
Starałam się nie uśmiechać, instruktor
samoobrony dał nam przepustkę, ale instruktor walk wręcz był bardziej uparty. Przez chwilę.
- Tak tak. Chcemy podziękować za
wspaniałe doświadczenie – powiedziałam skacząc z nogi na nogę – ale teraz kiedy
mamy już całe BS możemy iść już ratować moją mamę?
Porucznik spojrzała na mnie.
-Tak - powiedziała w końcu, a moje serce
podskoczyło. – Jutro.
- Co?
- Oddamy wam USS Minnesota – powiedziała
gładko – klasa atomowa Virginia, okręt podwodny z wielką ofensywą i funkcjami
obronnymi. Jedzie do nas z San Diego. Przyjeżdża tutaj jutro, sto godzin będzie
tankować i będzie gotowy na sześćset godzin. W tym czasie w będziecie czekać na
stacji. Jeśli się spóźnicie o dwie minuty, to jedziemy bez was. Ponadto na
pokładzie będą z wami starsi oficerowie. Macie się zachowywać przyzwoicie i
dojrzale i nie możecie nic zrobić by zaszkodzić ładunku statku czy też jego
personelowi. – Otworzyłam usta aby coś powiedzieć, ale nie pozwolono mi. –
Nieprzestrzeganie zasad spowoduje wyrzucenie was na ląd przy najbliższej okazji
i przerwanie misji. Czy wyraziłam się jasno?
- Jej lodowato niebieskie oczy spoglądały na każdego z nas osobno.
Modliłam się, aby inni wytrzymali. I wtedy stał się cud. Nikt się nie odezwał
ani słowem. Każdy z nas ugryzł się i mocno walczył, aby nie puścić tej kobiecie
wiązanki. – Sześćset godzin później jesteście zwolnieni.
Komentarze
Prześlij komentarz