Rozdział 34
34
Pochyliłam się nad
instruktorem z niepokojem.
- Nic panu nie jest? Nie
chciałam, aż tak mocno. Nos złamany? Nie? To dobrze. – Facet w białym stroju
karate z czarnym pasem, oznaczało to, że jest na ósmym poziomie (najwyższym)
nadal próbował złapać oddech. Próbował też wstać, ale skończyło się na tym, że
teraz przesuwa się wzdłuż ściany. Staliśmy więc z resztą klasy czekając, a on
patrzył na nas jak na maniaków, oj czekaj to dlatego, że nimi jesteśmy. Nie
jesteśmy tu nawet 10 min, a już zrobiłam z instruktora kotleta.
- Teraz masz tylko oglądać –
pokiwałam głową
- Miejmy to już za sobą.
Gdy wyjaśnił co ma zamiar zrobić i jak go zablokować lub uniknąć. Teraz
przyszła kolej na mnie. I odskoczyłam w bok, pod ramieniem, kopnęłam go z tyłu
w kolano i dzięki temu zwisał. Zaczął się kręcić, ale rąbnęłam mu da razy w
ramię, ale tak aby nie złamać mu obojczyka. Potem skoczyłam i dałam mu
wirującego kopa w klatkę piersiową. Oddychając świszczał i siedział.
- powiedziałam ol 'Palmer,
że mamy całkiem ładny chwyt na to, ale mi nie uwierzyła. – powiedziałam
przepraszająco.
Jego oczy zwęziły się,
stanął, przewyższał mnie o jakieś sześć cali.
- To był fuks – powiedział
– miałem zamiar być łatwym celem dla ciebie bo jesteś dzieckiem. Ale jeśli
chcesz walczyć to ja mogę walczyć.
Moje serce dało mały skok.
Byłam zaniepokojona tym, że jest coraz miększe, tracąc swoje ostre jak brzytw
instynkty.
-Tak – postarałam się nie
brzmieć na zbyt podekscytowaną. Usłyszałam parsknięcie Kła, zobaczyłam jak Iggy
z Gazzikem obliczają kursy i wymieniają pieniądze.
- Nie zrań go za bardzo Max
– powiedziała ze złym uśmiechem Angela. Wzruszyłam ramionami. Odeszłam dziesięć
kroków od niego i jego złamanej kostki. Pozostali uczniowie wyglądali na
zdenerwowanych i odsunęli się od nas w stronę drzwi.
Zilustrował mnie lodowatym
spojrzeniem. Zajął stanowisko i kiwnął na mnie ręką
- Też widziałam ten film –
powiedziałam- To był najfajniejszy film ze wszystkich.
Naparł na mnie. Trwało to
może cztery minuty. Nie oczerniając US Navy. Wreszcie powróciliśmy na
poprzednie stanowisko. Pochylałam się nad nim gdy on sapał
- To nie twoja wina. –
powiedziałam- Jestem genetycznie udoskonalona. Wszystko w porządku?
Po długiej przerwie skinął
powoli głową. Pokazałam kciukiem na resztę stada.
- Chcesz to powtórzyć z
każdym z nich? – Wszyscy, oprócz Kła patrzyli na niego z nadzieją. Facet
zaprzeczył głową. – Dobry wybór. Samoobronę na BS zaliczona?
Facet kiwnął głową.
- Jest już pora lunchu –
zwróciłam się do stada – jestem ogromnie głodna.
- Jest około dziewiątej
rano – powiedział Iggy
- W takim razie idziemy szukać
automatów.
-----------------------------------------------------------------------------------------------
Przepraszam, że dopiero teraz, ale wcześniej nie miałam czasu :*
byłoby mi miło gdyby ktoś skomentował, albo polaikował albo ztwittował (nie wiem czy dobrze odmieniam)
Wiem, że to wymuszanie itp. ale to daje mi kopa ;) rozumiecie co nie?? po waszym 1 komie przez 3h jestem wariatką i chodzę z bananem na twarzy :D
ja zawsze czytam no cóż rzadko komentuje ale wiedz że zawsze ci mówię nawet jak nie skomentuje WIELKIE dzięki za rozdział XD
OdpowiedzUsuńDzięki :) <3
OdpowiedzUsuń