Dział 28
28
Byliśmy w niektórych
budynkach największej bazy morskiej na Zachodnim Wybrzeżu. Szczerze mówiąc
czułam się tak samo jak w zoo w San Diego, ale tutaj była klimatyzacja. Byliśmy
w Sali konferencyjnej gotowi na spotkanie z dorosłymi. Kto pamięta sytuacje kończące się dobrze? No dalej podnieś rękę. Nikt? Racja. Jednak za pomocą
jedzenia zachowaliśmy spokój na odprawie. Niestety za każdym razem gdy ktoś
powiedział „odprawa” widziało jedno koszmarne zdjęcie. Próbowaliśmy zdusić
nasze chichoty, ale było coraz trudniej . Dużo nie przespanych nocy i
zmodyfikowane DNA to złe połączenie. Przyszedł facet i wszyscy się do niego
odwrócili, teraz mogą zacząć. Niósł pod pachą plik papierów. Spojrzał na
kobietę z marynarką z poprzyszywanymi gwiazdami na ramionach. Chcę z nią pogadać.
Była Admirałem Miechów (nie żartuję).
- Co tu robią te dzieciaki
– powiedział za szorstko
- Dziękujemy za przybycie
admirale – powiedziała admirał Miechów, miała krótkie schludne siwe włosy – Te
dzieci są integralną częścią naszego dochodzenie. Jedno z nich, Max jest córką
dr. Martines.
Huh. Dobrze, że
powiedziała, że dzieckiem, a nie mutantem i córką a nie wynikiem badań
zapłodnienia w probówce. Czułam się dziwnie normalnie.
- Ta konferencja jest
nieodpowiednia dla dzieci. – powiedział bardzo dobitnie.
- Jesteśmy bardzo wrażliwi
wiesz – powiedział Iggy.
Admirał posłał Iggiemu
ostre spojrzenie, co zostało zmarnowane na niego.
- Dzieci są różne admirale.
– powiedziała dowódcy – proszę podzielić się ustaleniami powiedziała. Czas jest
najważniejszy.
Postanowiłam ją lubić.
Admirał zatrzymał się
gwałtownie. Próbując wymyślić kontratak na ten argument, ale przestał, gdy
Total umieścił dwie przednie łapy na stole konferencyjnym.
- Przepraszam – odezwał się
myjąc się jedną łapą za uchem – Możesz wyżebrać pico de gallo? Albo może trochę
guac. I może trochę zimnej wody dla mojej przyjaciółki – wskazał na Akillę
siedzącą na kolanach dr. Abate.
- W porządku powiedziałam –
przerywając głuchą ciszę – tak jak pani Admirał mówiła, dzieci są różne.
Rozprostowałam skrzydła i ukazało się trzynaście stóp brązowej chwały. Byłam z
nich dumna. Wszyscy w pokoju oprócz Johna i Brigid byli zahipnotyzowani.
Dowódcy szczęka rzeczywiście spadła. – Więc jak, imprezę czas zacząć? Mówimy o
mojej mamie. Po rozmowie z psem i dziewczyną-ptakiem. Bez słowa podał DVD
facetowi przy komputerze. Światła zostały wygaszone. Prezentacja z PowerPoint wyświetlono
na przeciwległej białej ścianie.
Pierwsze
zdjęcie mówiło: ptaki pracują.----------------------------------
Sorry, że dopiero teraz, ale byłam na wyjeździe z rodziną i właśnie wróciłam do domu :)
Komentarze
Prześlij komentarz