Dział 23
23
Moja pierwsza myśl:
Jed. To on stworzył, jako pierwszy Ariego. Moją drugą myślą było to jaki był zdołowany
na pogrzebie swojego syna. Popatrzyłam na niego jeszcze raz. Były drobne różnice.
Krzywe brwi, ułożenie włosów. Może to nie były prawdziwe geny Ariego. Tylko jak
Kieł powiedział przerażająco podobna osoba.
- kim oni są i czego od nas chcą - zapytał kucając obok mnie Kieł.- Byli w Meksyku i teraz są tutaj.
- Chcą mnie, nas abyśmy
skończyli współpracę z CMS -powiedziałam. - Pamiętasz jak wróciłam z
postrzelonym skrzydłem. To oni to zrobili. Zabrali mnie do faceta zwanego Panem
Chu. Krótko mówiąc myślę, że to jakiś Chiński biznesmen. Powiedział, że zrobi
wszystko, abym porzuciła tę pracę. Powiedział, że reprezentuje grupę potężnych biznesmenów.
- A ty, co odpowiedziałaś?
- Myślę, że odpowiedź go nie
zadowoliła- znowu spojrzałam przez okno. Byli już bliżej. Około 20 metrów od
domu. Lider nadal był z przodu, a ja wyczułam, że znów ma ochotę źle wymówić
moje nazwisko.
- I nikomu nie powiedziałaś,
bo...? - Kieł miał ton pacjenta dał mi znać, że on wie, że ja wiem, że on
wiedział, że ja się przejmowałam.
- Chciałam zrobić
kilka badań - powiedziałam zbyt defensywnie. No, co niech wie, że ja wiem, że
on wiedział, że może nie wybrałam dobrej trasy w tym przypadku. - Później
wspomniałam o tym Jedowi, ale on zbladł jakby ktoś mu wyssał całą krew z głowy.-
Może trochę przesadziłam, ale Kieł wie, o co chodzi.- Potem powiedział: Ojej
naprawdę nie słyszałem o nim. I ja miałabym w to uwierzyć.!?
Kieł nic nie powiedział
to znaczy, że myśli. On nic nie mówi a myśli więcej niż ktokolwiek inny.
- MaxHIHmum ride. - Powiedział
" Ari ".
- Jak trudno było mu
zaprogramować poprawne mówienie mojego imienia?!
- Musisz opuścić ten
budynek.- Ponownie spojrzałam przez kurtynę. Ari stał bliżej centralni w świetle
księżyca. Spojrzałam na niego i krew w żyłach mi się podniosła.
- Kieł - szepnęłam -
to nie może być robot.
Kieł niezauważalnie się
podniósł i przyjrzał.
-Hm- Był cały ustęp
niewypowiedziane tam. Trzeba było czytać między wierszami. Spojrzałam jeszcze
raz. Bojowe roboty były tak ścieśnione, że tworzyły prawie idealne kółko wokół
całego domu. Kolana mieli zgięte, ich ramiona były podniesione i usztywnione.
Zgrupowani i gotowi do działania. Ale głównemu facetowi sterczały. Pomimo jego
nerwowych ruchów i mechanicznego głosu wydawał się dziwnie ludzki.
- Fuj - szepnęłam
uderzona przez myśl. - Wiesz jak Intex brał materiały z skóry na ich roboty,
aby były podobne do gumek lub po prostu jest więcej kosmitów. Ten facet zabrał
człowieka, a następnie zbudował wokół niego robota. Idąc od wewnątrz zamiast od
zewnątrz. Wiesz? - Zmarszczyłam nos rozważając to. Kieł patrzył na mnie
kilka sekund w milczeniu.
- To jest prawie niemożliwe
wiesz?
- Tak, rzeczywiście -
powiedziałam złośliwie - to niemożliwe? Wystarczy wziąć osobę i skręcić ją w
środku. Boże to nie może się zdarzyć, nie w dzisiejszym świecie! - Zrobiłam duże
oczy - To prawie tak niewiarygodne jak to, że grono naukowców wszczepiło noworodkom
ptasie DNA. To rzeczy z saienc fiction! To nie mogło się wydarzyć!
-Dlaczego krzyczysz?
- Szepnął Gazik ze schodów
- Nie krzyczę - powiedziałam obniżając
głos -ja tylko obmyślam zakres wroga.
- Och - powiedział Gazik. - To obmyślaj
szybciej, bo zaraz coś wysadzę.
Komentarze
Prześlij komentarz