Dział 15

Jestem wojownikiem, więc upokorzeniem było zostać zepchniętym z szybko jadącego samochodu pół mili od bezpiecznego domu. Wylądowałam na moim bolącym skrzydle. Oczywiście skrzywiłam się i poturlałam na przystanek. Moje ręce były związane za plecami. Po chwili uklękłam, a następnie stanęłam chwiejnie. Nie czułam się najlepiej . Moje skrzydło było całe od krwi. kręciło mi się w głowie i byłam głodna. Ból na mojej twarzy nie zmalał, mój policzek był spuchnięty i ciepły. Stado i ja mieliśmy wrodzone wyczucie kierunku, więc po chwili zawróciłam i zaczęłam biec truchtem na wschód. Kiedy dotarłam do domu, udałam się do tylnich drzwi, które zostały zablokowane. Total pojawił się w drugim oknie. Mój plan, żeby nikt mnie nie zauważył poszedł na marne. Total wzdychając odwrócił się i ruszył do frontowych drzwi. Zadzwonił dzwonkiem i zaszczekał jakby nic się nie stało i jakby był normalnym psem. Drzwi otworzyła moja mama, jej brązowe oczy otworzyły się szeroko. Mama jest lekarzem weterynarii więc opatrzyła mi skrzydło i policzek podczas gdy Jeb wypytywał się mnie jak to się stało. Wymamrotałam coś o strzeleniu w skrzydło.
- Nie możesz latać przez tydzień - powiedziałam stanowczo mama. Od razu zinterpretowałam to jako trzy dni. - I chodzi mi o pełen tydzień, a nie o trzy dni - dodała szybko. Tego samego dnia CSM przeniosło nas do innego domu, tym razem w Yucatan, która jest w Meksyku. Nie było tu tak wielu ludzi jak poprzednio, a powietrze było znacznie czystsze. Ale na co mi czyste powietrze skoro nie mogę latać?! Od latania może mnie powstrzymać mój najgorszy koszmar, ale wszyscy teraz zwracali uwagę na mnie. Po południu pierwszego dnia stado było gotowe do drogi. Wyszli zrobili parę trików, praktykowali starty i lądowania. Ostrzegałam ich aby byli ostrożni. Byłam zmuszona do zostania w domu i odpoczynku.
-Jeb - powiedziałam zwracając się do niego dobrowolnie. Uśmiechnął się i uniósł na mnie brwi.  - Czy kiedykolwiek słyszałeś o panu Chu?
Wyglądał jakby ktoś spuścił krew z jego twarzy i widziałam, że walczy żeby zachować spokój.
- Nie - powiedział, powoli kręcąc głową. - Nie mogą sobie przypomnieć, że znam kogoś takiego, ale gdzieś słyszałem to imię.
Wzruszyłam ramionami i odeszłam. Później oglądałam jak stado odlatuje beze mnie.
- Max.
- Co!? - warknęłam odwracając się od okna. Stała tam mama. Poczułam się trochę źle, że na nią warknęłam.
- Chodź. Mam zamiar pokazać tobie jak się robi Puchero Yucateco - delikatnie odciągnął mnie od okna. Jak się okazuję Puchero Yycateco to gulasz z trzech różnych rodzajów mięs. Moja mama, Ela i ja spędziłyśmy całe popołudnie w kuchni na krojeniu, mieszaniu i miksowaniu. Moja mama pokazała nam jak sprawdzić kiedy cebula nadaje się do gotowania i powiedziała kiedy mięso było gotowe (zazwyczaj staram się czekać na to, aż przestanie się ruszać). Pokroiłyśmy papryki habanero i pomimo wszystkich ostrzeżeń powąchałam swój palec więc czułam jak pali się mój nos, oczy zaczęły mi łzawić, zaczęłam machać ręką przed nosem i mówiłam:
- UCH, UCH, UCH.
Podczas gdy Ela leżała ze śmiechu na podłodze.
- Dlaczego Max jest w kuchni? - zapytał Gazzik. Kuks, Kieł, Iggy, Angela i Total patrzyli na moją drewnianą łyżkę w ręku.
- Gotujemy - odparła moja mama.
- Ale Max się tylko przygląda? - zapytał nerwowo Gazzik.
- Nie - powiedziała zimno mama. - Ona też gotuje.
- Gotuje... jedzenie? - zapytała Kuks. Słyszałam jak ktoś mówi o zamawianiu pizzy.
- Tak, gotuję i to świetnie i masz zamiar to zjeść - warknęłam. i tak spędziłam trzy dni przymusowego odpoczynku. Stado zobaczyło wszystkie cuda Majów na Ytacanie, a ja nauczyłam się gotować coś więcej poza wodą. Moje skrzydło wyzdrowiało i nadszedł czas aby odejść. Myślałam o Ameryce Południowej, ale stado miało różne pomysły. Chcieli spróbować spędzić noc i dzień w szkole.

Komentarze

Popularne posty