Dział 9
9
DR. DWYER I CSM załatwili dla nas bezpieczny dom- w
rzeczywistości pięć, lub cztery z nich były wabikami - w rzeczywistości dane byłym
przechowywane w tajemnicy dopóki nie były na czele samochodu.
-,
Jeśli się nie jest przyzwyczajonym do oglądania bitwy to trudno jest na to
patrzeć- powiedział Kieł patrząc na bladą twarz Brigid. Skinęła głową trzymając
ją w napięciu. Nie była ranna, ale jej ubrania były w krwi.
-to nie jest piknik nawet, jeśli do tego są używane -
powiedziałam
-Jak oni wyglądali?- Zapytał Iggy pocierając posiniaczone
kostki.
- Nie wiem- powiedziałam. Próbowałam się dowiedzieć nie były
to Gumki, hybrydy wilko-ludzie, które próbowały nas zabić przez ostatnie cztery
lata. Nie było latających chłopaków, ani pływających (różnych wersji cyborg
Gumki). Nie były to proste roboty, ale najwyraźniej nie latają. Nie rozmawiali,
ale to nie znaczy, że nie potrafią. -To tajemnica-powiedziałam postanawiając martwić
się tym później. Teraz byłam głodna i chwiałam się lekko na nogach po spadku
adrenaliny. Odsunęłam włosy z oczu, że dr. Niesamowita miała cięte włosy w
stylu jak na potrzeby. Ja miałam włosy cięte przez fryzjera tylko raz w życiu i
to wiele bitew wcześniej. Czułam się jak kierowca ciężarówki obok Brigid.
Kierowca ciężarówki z podbitym okiem, zaschniętą krwią wokół nosa, który ma
podarte i pokrwawione ubranie.
-Oto jesteśmy- powiedziała Brigid jak wjechaliśmy
na podjazd niewielkiego domu. Domy były szczelnie zapakowane, ulice pełne aut i
psów, w podwórzach na sznurkach schło pranie. Automatycznie skanowałam teren
szukają kryjówek punkty podatności czy okna były łamliwe. Kieł najpierw przeczesał
teren swoim wzrokiem i uznał, że jest bezpiecznie. Reszta pobiegła na tył domu.
Byłam głodna, zmęczona i rozdrażniona tym, że Brigid ciągle patrzy na Kła. Ciepłe,
żółte światło rozlewało się z okna na trawę. Dotarliśmy do tylnych drzwi, które
otworzyły się. Zatrzymałam się tak nagle, że Angela wpadła na mnie. Na początku
widziałam tylko sylwetkę. W tej samej chwili poczułam zapach upieczonych
ciasteczek z czekoladą. Ta sylwetka należała do mojej mamy, uśmiechnęła się do
mnie. Świat wydawał się dziesięć razy lepszy.
Komentarze
Prześlij komentarz