Dział 10

10
-Człowieku, czuje się wspaniale-powiedział po godzinie Gazik, odchylił się na krześle i poklepał się po brzuchu-koooocham Meksyk-zanucił- koooooooocham Meksykańskie jedzenie.-  To jest tak dobre, że trzeba zobaczyć ciebie jeszcze raz- powiedziałam mama całując mnie w policzek. Ponownie. Uśmiechnęłam się do niej.                                                                                        
 -Mam tobie tak wiele do powiedzenia- powiedziała do mnie moja przyrodnia siostra.- Mieliśmy tańce w mojej szkole.- Mama uśmiechnęła się do Eli, wyglądała na zmęczoną i dumną-Tak, ona poszła ze mną nawet na dwie godziny. Ela i ja byłyśmy za farszowane listami i telefonami do CSM.- Przez chwilę byłam zazdrosna o Elę, o to, że miała o wiele więcej mamy przez całe jej życie i przez cały czas. Po chwili poczułam wyrzuty sumienia Ela zasługiwała na mamę. Fakt moja mama miała Elę w normalny sposób. Ja byłam do nauki i byłam zapłodniona przez probówkę. Nikt z nas nie wiedział, że są jeszcze inni aż do poprzedniego roku. A teraz nie ważne gdzie nie mogę pozostać w jednym miejscu za długo. To zbyt wielkie zagrożenie dla mnie a przede wszystkim dla osób, z którymi przebywam. Skracając oznaczało by to zbyt wielkie zagrożenie dla mamy i Eli, a tego im nie mogę zrobić.   O dziwo niw jestem jeszcze taka samolubna. Jeszcze.                                                                     
- Ty też zrobiłaś nie złą robotę dla CSM. - Powiedziała do mnie mama. - Ale zgadzam się, pokazy lotnicze muszą być usuniętę to nie jest najlepszy sposób na zagwarantowanie wam bezpieczeństwa. Jed odsunął krzesło i usiadł.                                                                                                                 
 - Czy wszyscy się najedli? - Zapytał i powoli wpuścił powietrze. Nie patrzyłam na niego, nie mogłam się przyzwyczaić, że żyje, przez dwa lata zostawił nas na pastwę losu. Po prostu porzucił. Nigdy bym nie powiedziała, że nie był dobrym człowiekiem, ale teraz przez to, co zrobił mi i stadzie. Przez te osiem miesięcy? Czas w moim życiu był tak rozciągliwy. Jakoś moja mama mu ufała. Ja ufałam jej. Pomimo, że był moim biologicznym ojcem to i tak trudno było mi to wszystko ogarnąć. - Teraz CSM nie jest naszym jedynym problemem. - Jego włosy zaczynały siwieć. Chciałabym wierzyć, że niektóre z nich ja spowodowałam - Musimy omówić dalsze kroki.- Natychmiast poczułam jak moja twarz ustawia się w kamień. Nie musiałam patrzeć na Kła, ale wiedziałam, że ma taki sam wyraz twarzy. Nikt nigdy dobrze nie zareagował dobrze na to, gdy jakiś dorosły układał nam życie. - Tak? - Zapytałam takim tonem, że każdy wycofałby się. Ale niestety Jed znał mnie i był do takiego tonu przyzwyczajony, bo opiekował się mną przez 3 lata.                                                   
 - Tak. - Odpowiedział - niedawno została utworzona nowa szkoła.- Dzień i noc szkoły to dla uzdolnionych dzieci, aby mogły rozwijać się we własnym tempie. Jest tam naprawdę dobrze. To jedna z niewielu takich szkół na ziemi.                                                                                                        
- Tak wszystko jest dopasowane do nas.- Powiedziałam przewracając oczami.                                      - Gdzie to jest? - Zapytała Kuks, a w jej głosie słychać podniecenie.                                                  
 - W pięknej i zacisznej części Utach. - Powiedział Jed - Są tam góry i jezioro i konie.                         - Och uwielbiam konie i szkołę- powiedziała już rozmarzona Kuks.- Mnóstwo książek i innych dzieci do rozmowy -Kuks to nie wchodzi w rachubę- powiedziałam nienawidziłam psuć jej zabawy, ale wiedziała, że to szalone. Nie było nawet mowy o szkole. Czy nie pamiętał, co się stało poprzednim razem? To był istny koszmar i jeszcze te codzienne zadania domowe. - Naprawdę?- Zapytała i odwróciła się do mnie ze swoim błagalnym spojrzeniem- było by miło być przez pewien czas w jednym miejscu przez pewien czas i dowiedzieć się paru różnych rzeczy.                                                                                                                                                   
 - Lubię szkołę - powiedziała Ela.- Choć niektóre dzieci są puste.                                                            
 - Mamy większe problemy niż puste dzieciaki. - Powiedziałam czując, że zaraz wybuchnę jak jeszcze ktoś spróbuje mi coś wcisnąć, że szkoła jest dobra.- Kuks musimy trzymać się w ruchu. Pamiętasz jak nas chciał zabić ten snajper. Nie ma szans żebyśmy byli bezpieczni.                
- Gwarantowane bezpieczeństwo-oferuje Jed - to może być taka jedyna szansa.                           
 - Och prawdziwy rarytas- powiedziałam kapiąc sarkazmem-, Więc to jest lepsze od wszystkich fałszywych transakcji, co? Proszę? Jak to w ogóle można powiedzieć z kamienną twarzą??                                               
- Sprawdziłam to - powiedziała mama- wygląda bardzo bezpiecznie. A ten program prowadzi moja koleżanka ze studiów.- Cóż sam Budda mógłby przyjść do mnie we śnie i powiedzieć, że to jest bezpieczne i tak i tak bym tego nie zrobiła. Jedyną osobą, której mogłam ufać w 100% byłam ja sama. Po sobie mogłam ufać Kłowi. Po nim jest reszta stada i mama. Jeda już nie ma na tej liście.                         
- Szkoła absolutnie odpada- powiedziałam - następne pytanie.

Komentarze

Popularne posty