Dział 2
2
Chociaż i tak
trzeba lecieć po Totala. W mgnieniu oka obróciłam się o 360 stopni i zanurkowałam
za nim. Wykonywałam manewry, nurkowałam za Totalem aż wreszcie go złapałam.
- Znajdźcie
snajpera, - krzyknęłam – Total,- powiedziałam trzymając jego grube ciało. –
Total.
Zamrugał i jęknął
- Jestem… trafili
mnie Max, myślałem, że będę żyć długo, a nie, że umrę młody i piękny.- Okey z
mojego doświadczenia trafieni lub mocno zranieni nie mówią wiele. Może parę
przekleństw, czasem chrząkną coś, ale nie tyle co on. Szybkie przeglądnięcie,
uszy w porządku, twarz także skrzydła, które nadal wydawały się być za krótkie
dla niego też.
- Powiedz Akili –
mówił dalej. – że w moim życiu była tylko ona, była jedyna.
- Cicho –
powiedziałam. – Nadal szukam rany.
- Nie mam żalu, -
ciągnął dalej- To prawda myślałem o karierze teatralnej, wiem, że to szalone,
ale zawsze mogę zagrać Duńczyka przed śmiercią.
- Grasz tak, -
powiedziałam z roztargnieniem macając jego żebra. Nic nie jest połamane. – Czy
ty grasz?
Total jęknął.
Jest znalazłam źródło krwi.
- Total,- powiedziałam
– masz kuku na ogonie.
-Co?!- otworzył
szeroko oczy i zaczął się wiercić żeby zobaczyć ogon- Co za łotry! Zapłacą mi
za to.
- Myślę, że
plaster to wszystko co trzeba,- powiedziałam. Walczyłam ze sobą, aby zachować
powagę. Kieł podleciał bliżej mnie, szybko i niezwykle wdzięcznie jak czarna
pantera ze skrzydłami. Zapomnijcie o tym co powiedziałam.
- Jak się czuje?-
Zapytał wskazując głową na Totala.
- Potrzebuje
plastra, - powiedziałam. Z Kłem stłumiliśmy śmiech, a ja poczułam ulgę,
zrozumienie i miłość. O Boże, co się ze mną dzieje. O tym też zapomnijcie.
- Masz swojego
snajpera,- powiedział Kieł pokazując w dół.
- Jeden snajper
czy cała flota? – zapytałam już w ”trybie” do walki.
- Tylko jeden.
Uniosłam brew.
- To już nie
jesteśmy nawet warci całej floty snajperów?- Spojrzałam na Totala. – Teraz
musisz lecieć sam- Total zebrał się z godnością i zeskoczył mi z rąk chwilę
pomachał niespokojnie skrzydłami ale później było już dobrze.
- Co jest?-
Zapytał Iggy okrążając mnie z resztą stada.
- Z Totalem
wszystko jest w porządku – oznajmiłam- Na dole jest snajper i musimy się za
niego wziąć.
Czystej bieli
skrzydło Angeli musnęło mnie. Przesłała mi ciepły uśmiech, który topił moje
serce, a ja starałam się pamiętać ile warstw ma ten dzieciak.
- Dzięki słonko-
powiedziałam.
- Czułam, że coś
złego się wydarzy,- wyjaśniła. – Czy możemy się już zająć tym facetem?
- Zróbmy to, -
powiedziałam i razem po dobrym kątem zaczęliśmy lecieć w dół. Prześledziłam
obszar gdzie pokazał Kieł. Widziałam go, samotny facet w pobliżu bazy
lotniczej. Śledził nas, staraliśmy się lecieć jak najbardziej
nieprzewidywalnie.
-zlatujemy?-
zapytał Kieł, a ja kiwnęłam głową (1)
- Iggy,
zlatujemy, w dół pod kątem około 35 stopni, potem na godzinę 6.- tłumaczę
Iggiemu, ponieważ jako jedyny z nas nie widzi.
Poruszamy się
szybko, bardzo szybko, spadamy na trajektorie na której rozbijemy okno snajpera
za około osiem sekund. Robiliśmy to tysiąc razy, przez otwarte okno wpadają
najpierw nogi, wlatujemy jeden po drugim, bam bam bam. Wygląda to więc bardziej
jak zabawny challenge niż straszny śmiercio-przeciwstawny akt desperacji.
Dwie rzeczy wyglądają
bardzo podobnie w naszym życiu.
Siedem, sześć, pięć.
Liczę cicho.
Kiedy dotarłam do cztery okna eksplodowały na zewnątrz
przewracając mnie na łeb na szyję.
boże dziękuje ci taki miałam nie dosyt po maximum ride 4 że zastygłam na 5 minut jak to zobaczyłam
OdpowiedzUsuń